Opublikowany przez: alicias
Autor zdjęcia/źródło: Photl.com
Wspólne zamieszkanie razem bądź wspólna przeprowadzka są dobrym sprawdzianem dla związku. Kochające się pary będą uwielbiały te wspólne śniadania, wieczory i... oczywiście noce. Kiedy jednak w związku coś nie gra, taka przeprowadzka szykbo ich ze sobą skłóci. Jak wtedy uratować związek? Sposobów może być kilka.
O tej pierwszej poważnej decyzji opowiada Paulina: "Na początku było ok, nawet lepiej niż dotychczas. W końcu mieliśmy siebie na własność, spędzaliśmy ze sobą każdą wolno chwilę. Po jakimś czasie jednak właśnie to zaczęło być problemem. Jeszcze przed wspólnym zamieszkaniem on potrafił zrobić mi awanturę o przykładowo za krótką spódniczkę (widać było kolana) - teraz jednak prawie zabronił mi wychodzić z domu!" - skarży się Paulina.
Kolejnym problemem mogą być pieniadze, remont, nowe, niekoniecznie miłe wrażenia związane z przeprowadzką. Kochające się pary razem pokonają problemy ale jeżeli lekiem na nierozwiązany konflikt ma być ustalanie kto za co płaci, czy mamy wspólne konto czy dwa oddzielne, kto śpi przy ścianie i czy telewizor może stać w sypialni to... może to być dla związku tragiczne.
"Nigdy nie byliśmy idealną parą ale mimo to myślałam, że gdy zamieszkamy razem wszystko się zmieni. Szybko jednak zaczął mi przeszkadzać bałagan i to, że podczas gdy ja sprzątałam po Karolu on w tym czasie grał w głupie gry. Kiedy przed sesją prówbowałam się uczyć on nie zważając na nic zapraszał kumpli bądź podgłaszał telewizor. W końcu nie wytrzymałam. Sądzę, że robił mi to na złość, po prostu niepotrzebnie chciałam w ten sposób ratować coś, co już dawno się skończyło." - pisze Iwona.
Podobnie jest ze ślubem ale tu pojawia sie inny problem - nie wystarczy po wszystkim się wyprowadzić, jedyną możliwością odejścia jest rozwód. Ale kto o nim myśli zawierając małżeństwo? Paulina zwierza się: "Mimo mojego fatalnego samopoczucia po zamieszkaniu razem, zgodziłam się na ślub. Znów zdawało mi się, że to rozwiąże nasze problemy, że on mnie pokocha, że się zmieni, poza tym jak każda dziewczyna marzyłam o pięknym ślubie."
Ślub rzeczywiście był wspaniały ale już parę dni później Paulina pożałowała tej decyzji: "Robert był w pracy a ja postanowiłam wyjść na spacer - były wakacje, nie chciałam siedzieć w domu. Nigdzie nie mogłam jednak znaleźć kluczy. Zadzwoniłąm do Roberta a ten oznajmił, że nie chciał bym wpadła na jakiś głupi pomysł i mi je wziął! I że lepiej będzie jak będziemy wychodzili wszędzie razem... Od tego wydarzenia do rozwou minął którki okres i... wcale tego nie żałuję. Teraz mam kogoś, kto daje mi wolną rękę i choć mieszkamy już razem, nadal jest jak w bajce" - kończy Paulina.
Jednak najpoważniejszą decyzją, którą niestety często podejmuje się nieodpowiedzialnie jest zajście w ciążę. Zakochane kobiety często marzą by z ukochanym meżczyzną coś je połączyło i tym czymś ma być właśnie dziecko. Ale, choć sama ciąża zdarza się być idyllą w parach, które wiecznie się kłócą to po porodzie bardzo rzadko jest dobrze.
"Zdecydowałam się na ten krok po dwóch latach burzliwego związku. Nie mieliśmy ślubu, to był impuls, dzień po kolejnej kłótni uznaliśmy, że chcemy mieć dziecko, że wtedy będzie już tylko lepiej. I rzeczywiście, było. P. nosił mnie na rękach, kupował kwiaty, głąskał po brzuchu i śpiewał nienarodzonemu dziecku kołysanki. Prawie się nie kłóciliśmy, bał się, że jak się zdenerwuję to coś stanie się dziecku.
Kiedy jednak dziecko pojawiło się na świecie zaczęły się problemy - kłótnie o pieniądze, oto, kto ma się zajmować dzieckiem. Ja też byłam naiwna, mogłam się domyślić, że przybędzie mi tyle obowaiązków! Mimo wszytkto miałam żal do P. bo jedyne co robił przy dziecku to... zabawa. Mi zostawały obowiązki. Znów ostro się kłóciliśmy, nie mogłam nawet na niegi patrzeć! W końcu wyprowadziłam się do rodziców. On wciąż przyjeżdża by widywać się z małą ale jest o niebo lepiej. Czuję, jakbym odetchnęła świeżym powietrzem. Nienawidze go." - żali się Monika.
Wszystkie trzy żałują swojej decyzji ale uważają, że gdyby w ich związku było dobrze a konflikty rozwiązywane byłyby po przyjacielsku to odważyłyby się znów na tak poważny krok. "Znów chcę być żoną ale tylko jeśli mój związek będzie zdrowy a nie toksyczny." - twierdzi Paulina.
A czy jest jakiś dobry sposób na uratowanie związku? Trudno powiedzieć. "Ja uważam, że najlepszy jest wspólny wyjazd" - twierdzi Sara. "Ludzie wtedy są wyluzowani, mają dużo czasu na opowiedzenie sobie nawzajem co ich boli i raczej nie są w nastroju do kłótni."
Dominika odpowiada: "Taki wyjazd rzeczywiście wydawał mi się dobrym wyjściem ale kiedy wybrałam się z moim byłym na wakacje mimo, że dotąd było między nami dobrze tam włąśnie zaczęły się nasze kłótnie. Najpierw byłam zazdrosna o te wszystkie dziewczyny, a po trzech dniach miałam już zwyczajnie go dość".
Może więc warto najpierw rozwiązać problem zanim zdecydujemy się na jakikolwiek poważny krok? Lepiej usiąść, porozmawiać, ewentualnie wybrać się do psychologa a jeżeli to nic nie da - lepiej zrezygnować z toksycznego związku.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.